Seriale podobne do „Przyjaciół”. Co warto oglądać po „Friends”?

0

„Friends” to jeden z najpopularniejszych seriali w historii telewizji. W USA aktorzy odgrywający role „Przyjaciół” szybko stali się pierwszorzędnymi celebrytami. Serial cieszył się dużą popularnością również w Polsce. A właściwie należałoby powiedzieć „cieszy”. Nie dość, że regularnie powtarzają go telewizje, to nie brakuje osób, które nadal ściągają lub kupują kolejne sezony. To nic, że realia są trochę nieaktualne (choć stylistyka lat 90 może być też zaletą). Serial wciąż przyciąga ponadczasowym humorem i niezapomnianymi kreacjami.

Prędzej czy później jednak każdy fan musi dojechać do ostatniego odcinka i zmierzyć się z trudnym faktem, że ulubiony sitkom się skończył. Aby pokonać traumę możesz sięgnąć po seriale podobne do „Przyjaciół”. Jeżeli bacznie śledziłeś losy „Friendsów”, najprawdopodobniej spodobają Ci się również poniższe propozycje.

„Jak poznałem Waszą matkę”

Serial „How I Met Your Mother” jest w Polsce znany pod tytułem „Jak poznałem Waszą matkę”. Koncepcja jest tu podobna jak w „Przyjaciołach”. Poznajemy grupę dobrych znajomych, którzy wspólnie spędzają czas w pobliskim barze. A przy okazji realizują szereg dziwnych pomysłów, wchodzą we wzajemne relacje matrymonialne, pomagają sobie lub stwarzają konflikty… A to wszystko w ramach opowieści, którą snuje Ted – główny bohater serialu opowiadający swoim dzieciom jak poznał ich matkę. Jednak bez obaw, nie ma tutaj długich ciągnących się opowiadań przy kominku – zwykle tylko początek i koniec historii jest przedstawiony w formie ojca kontynuującego opowiadanie przez kolejne odcinki i sezony.

Seriale podobne do „Przyjaciół” nie są oczywiście kopią „Friendsów” i prawdziwym miłośnikom nie zastąpią przygód Rachel, Rossa i reszty paczki. Jednak w „How I Met Your Mother” również nie brakuje wyrazistych postaci. Oprócz dość ułożonego głównego bohatera, poznasz niezapomnianego Barney’a Stinsona, który specjalizuje się w nietypowych metodach uwodzenia. Jeśli kojarzysz z memów lub powiedzeń znajomych zwroty takie jak „true story” czy entuzjastyczne „legendary” – to wiedz, że pochodzą one właśnie od Barney’a.

Teoria wielkiego podrywu

„Teoria wielkiego podrywu”, czyli „Big Bang Theory”. Trzeba przyznać, że tłumacze nie mieli łatwego zadania, bo oryginalny tytuł stanowi grę słów – „bang” oznacza zarówno wybuch, jak i „bzyknięcie”. A to nie koniec kłopotów tłumaczy, bo serial pełen jest inteligentnego humoru nawiązującego do zagadnień naukowych.

„Big Bang Theory” można nazwać geekową wersją „Przyjaciół”. Również jest to sitkom o grupie znajomych, ale większość postaci jest związana ze światem nauki. Znajdziesz tu fizyków teoretycznych, inżynierów i neorobiologów (w wersji damskiej). Najbardziej kultową postacią jest genialny fizyk Sheldon Cooper, który łączy potężną inteligencję z lękliwym charakterem i szeregiem fobii.

Główną osią pierwszych sezonów jest jednak relacja pomiędzy Penny a Leonardem. Słodka blondynka Penny jest jedyną postacią w serialu, która nie ma nic wspólnego ze światem nauki. Mimo tego teoretyczny fizyk Leonard o skłonnościach aspołecznych nie rezygnuje z prób poderwania atrakcyjnej sąsiadki.

A może znasz inne seriale podobne do „Przyjaciół”, które warto polecić fanom „Friendsów”?

Jak optycznie powiększyć mały pokój?

0

Niewielkie wnętrze może być przytulne, ale gdy metrów kwadratowych jest zbyt mało, pokój sprawia wrażenie ciasnego. Na szczęście nie trzeba burzyć ścian, aby skromny pokoik czy kawalerka dawały poczucie większej przestrzeni. Jak optycznie powiększyć mały pokój? Poniżej kilka prostych porad dla domowych projektantów wnętrz.

Rozciągające pasy

Umysł daje się dość łatwo oszukać, a jednym z najskuteczniejszych sposobów na zmianę percepcji przestrzeni jest dodanie pasów. Biegnące poziomo sprawią, że pomieszczenie wyda się szersze. Z kolei pasy pionowe pozwolą na „podniesienie” pokoju. Jednak bez obaw – nie trzeba malować ściany w zebrę, aby cieszyć się poczuciem większej przestrzeni. Wystarczą 2-3 pasy, które nie muszą nawet obejmować całego pokoju. Mogą być umieszczone w nieregularnych odstępach i mieć różną grubość. Nie musisz też stawiać na duży kontrast – paski mogą mieć odcień podobny do ściany.

Postaw na jasne barwy

Każda osoba o nieco szerszej sylwetce wie, że ciemne barwy potrafią „odchudzać”. W czerni, granacie czy brązie wygląda się szczuplej niż w jasnych kolorach. Ta reguła działa w dwie strony i to nie tylko w przypadku ubrań. Jeśli zastanawiasz się jak optycznie powiększyć mały pokój, punktem wyjścia powinny być jasne kolory na ścianach. Pastele, beże czy biel rozświetlą wnętrze i dadzą iluzję obszerniejszego metrażu.

Oczywiście pokój nie musi być jednokolorowy. Wciąż modnym rozwiązaniem jest jedna ściana w innym odcieniu. Warto też postawić na drobne dodatki, które przełamią nadmiar jasnej barwy. Mogą to być ozdoby lub drobne, ciemne meble.

Lustra powiększą wnętrze

Prostym i skutecznym sposobem na optyczne powiększenie małego pokoju są również lustra. Zwierciadła tworzą bardzo dosłowną iluzję większego pokoju. Duże lustro może się znaleźć nie tylko w sypialni lub przedpokoju, ale również w salonie. Nic też nie stoi na przeszkodzie, by zamontować więcej niż jedno lustro w pomieszczeniu. Nie musi mieć ono dużej wartości użytkowej – potraktuj je jako ciekawy dodatek do wnętrza.

Warto przy tym uważać na sposób ustawienia lustra. Najlepiej, by z perspektywy osoby zasiadającej na kanapie (czy przebywającej w innym miejscu typowym dla pomieszczenia) lustro odbijało estetyczną i w miarę jednolitą przestrzeń. Jeżeli będzie ustawione tak, że przez większość czasu będziesz w nim obserwować niepościelone łóżko czy kosz na śmieci, to wnętrze nie będzie wydawało się większe, ale bardziej zabałaganione.

Zwróć też uwagę na ramę lustra. Unikaj ciężkich, bardzo ozdobnych obramowań – nie wpłyną one korzystnie na percepcję przestrzeni. O wiele lepiej sprawdzi się minimalistyczny design.

Nie przesadzaj z dodatkami

Skoro wspomnieliśmy o przesadnej ozdobności, to przejdźmy do tematu dodatków. Jak optycznie powiększyć mały pokój? Rezygnując z nadmiaru ozdób! Czasem pożegnanie dziesiątek wakacyjnych pamiątek nie jest łatwe, ale niestety jest to zabieg konieczny, zwłaszcza w małym wnętrzu. Duża ilość ozdobników, barw i dodatków sprawia, że wnętrze wydaje się chaotyczne i ciaśniejsze.

Zadbaj o porządek

Z tego samego powodu warto regularnie dbać o porządek. Twoje zabiegi aranżacyjne pójdą na marne, jeśli pokój będzie non stop zarzucony ubraniami, naczyniami czy narzędziami. Im większy bałagan, tym ciaśniejsze wydaje się wnętrze. Wyrób w sobie nawyk odkładania rzeczy od razu na właściwe miejsce, a Twoje lokum będzie znacznie przyjemniejsze.

Jak naturalnie zwiększyć poziom testosteronu?

0

O testosteronie często mówi się, że odpowiada za typowo męskie cechy fizyczne i psychiczne. Co się do nich zalicza? Większe owłosienie ciała, chęć do działania i rywalizacji, wysokie libido, dobre samopoczucie i dużo energii na co dzień. Brak tych elementów może świadczyć o zbyt niskim poziomie „teścia”. Naturalnie sprawa jest nieco bardziej skomplikowana i w grę wchodzą również uwarunkowania genetyczne, inne hormony oraz czynniki środowiskowe – niemniej odpowiedni poziom testosteronu zdecydowanie jest korzystny dla każdego faceta.

Chcesz mieć pewność, że męskiego hormonu jest pod dostatkiem w Twoim krwiobiegu? W takim razie odpowiedzmy sobie na pytanie jak naturalnie zwiększyć poziom testosteronu?

Ćwiczenia siłowe

Pierwsze co przychodzi Ci na myśl to siłownia? To bardzo dobre skojarzenie. Poziom testosteronu można skutecznie podnieść za pomocą krótkich i intensywnych ćwiczeń, czyli tzw. interwałów. Polega to np. na maksymalnie szybkiej jeździe na rowerku gimnastycznym przez pół minuty, bo następnie odpocząć trzy minuty i znów ruszyć z całych sił. Oczywiście interwały mogą też obejmować inne partie mięśni.

Do ćwiczeń podnoszących poziom testosteronu należą także typowe ćwiczenia ma wzrost siły i masy mięśniowej. Mowa o podnoszeniu dużych ciężarów w kilku seriach i niewielkiej ilości powtórzeń na serię. Innymi słowy – wyciskanie ciężarów, a nie „machanie” lekkimi hantlami przez pół godziny.

Uważaj jednak, by się nie przećwiczyć. Przetrenowanie obniży poziom testosteronu zamiast go podnieść.

Zrzuć zbędne kilogramy

A co ze sportami wytrzymałościowymi i treningiem cardio? Jeśli chcesz naturalnie zwiększyć poziom testosteronu takie ćwiczenia też mogą się przydać, ale głównie jako wsparcie w walce o mniejszą wagę. Intensywny aerobik czy bieganie nie wpływają korzystnie na poziom męskiego hormonu – pozostają neutralne lub obniżają „teścia”, o czym doskonale wiedzą np. maratończycy. Z drugiej strony, w utrzymaniu testosteronu na zdrowym poziomie przeszkadza nadmiar tłuszczu w organizmie, a to oznacza, że warto zawalczyć o zredukowanie wagi (więc i cardio może się przydać).

Cynk, magnez, witamina D

Aby testosteron mógł być skutecznie produkowany i utrzymywany, potrzebujesz również odpowiednich witamin i minerałów. W kwestii testosteronu szczególnie przydatne są cynk, magnez oraz witamina D. Wszystkie trzy substancje możesz spożywać wraz z jedzeniem, ale w tym wypadku warto sięgnąć też po suplementy. Niestety w pożywieniu tych dobroczynnych związków jest zbyt mało.

Seks a testosteron

Jak naturalnie zwiększyć poziom testosteronu? Jednym z najprzyjemniejszych sposobów jest regularny seks. Warto jednak dodać, że mowa o aktywności z partnerką, a nie „działaniach na własną rękę”. W tym drugim przypadku poziom testosteronu pozostaje bez zmian. Nie sprawdza się też zasada im więcej tym lepiej. Zarówno seks, jak i masturbacja w nadmiarze mogą obniżyć poziom męskiego hormonu.

Co ciekawe, korzystnie na poziom testosteronu wpływa też brak seksu, jednak dotyczy to ograniczonego okresu. Przez pierwszych kilka tygodni „teściu” będzie wzrastał, ale jeśli w tym czasie nie uda Ci się znaleźć partnerki, poziom męskiego hormonu drastycznie spadnie.

Koniec z cukrem

Prawdziwi mężczyźni nie jedzą cukierków. A przynajmniej taki wniosek można wysnuć na podstawie badania zależności testosteronu od spożycia cukru. Po wypiciu puszki słodkiego napoju, testosteron może spaść nawet o 25%. Jeśli więc chcesz zadbać o to, by nie brakowało męskiego hormonu w Twoim organizmie, unikaj zbyt dużych ilości cukru.

Wysypiaj się

Natomiast wracając do przyjemnych sposobów dodajmy, że powinieneś się porządnie wysypiać. Jak naturalnie zwiększyć poziom testosteronu? Spędzaj w łóżku regularnie 7-8 godzin. Organizm musi się zregenerować. Brak snu prowadzi do przemęczenia, a po kilku nieprzespanych nocach poziom testosteronu wyraźnie spada.

Zredukuj źródła stresu

Testosteronowi nie służy też długotrwały stres. Niestety mężczyźni są naturalnie mniej odporni na długotrwałe sytuacje stresowe, dlatego w trosce o własne zdrowie i męskie hormony, staraj się unikać przeciągającej się nerwówki. Dotyczy to zarówno kwestii zawodowych, jak i prywatnych. Przydadzą się natomiast nowe wyzwania i rywalizacja – to czynniki wpływające korzystnie na poziom testosteronu.

Czym jest błonnik i jaką odgrywa rolę?

0

Napis „zawiera błonnik” możesz znaleźć na wielu opakowaniach produktów spożywczych. Często składnik ten jest dodawany po to, by zachęcić użytkowników do wybrania danej oferty – w końcu po co pić „zwykłą” kawę zbożową, skoro można wypić wersję z błonnikiem? Pytanie jednak po co w ogóle ten element w diecie? Czym jest błonnik i jaką odgrywa rolę w organizmie?

Co to jest błonnik?

Błonnik to inaczej włókno pokarmowe, a w jego skład wchodzą takie substancje jak gumy, śluzy, ligniny, celulozy i hemicelulozy, a także pancerzyki chitynowe, skrobia oporna i   pektyny. Część z nich jest rozpuszczalna w wodzie.

Jak widzisz, błonnik jest mieszanką wielu różnych elementów. W skrócie można powiedzieć, że są to niestrawione części pokarmu, które znajdują się w jelitach. Brzmi więc to raczej jak coś, czego powinieneś się jak najszybciej pozbyć, prawda? Jeżeli do głowy przyszło Ci, że błonnik to raczej obciążenie dla organizmu niż coś pożytecznego, to nie musisz się wstydzić swojego toku rozumowania – dokładnie tak samo przez długi czas myśleli naukowcy. Dopóki nie okazało się czym naprawdę jest błonnik i jaką odgrywa rolę w organizmie. A więc jaka jest funkcja tej dziwnej mieszanki niestrawnych substancji?

Błonnik – funkcje i wpływ na organizm

Włókno pokarmowe wpływa na organizm na wiele różnych sposobów. Podstawową rolą błonnika jest regulowanie procesu trawienia. Błonnik „zalegający” w jelitach spowalnia wchłanianie, co doceniają osoby walczące z ciągłym podjadaniem i nadwagą. Obiad, który dostanie się do układu pokarmowego zawierającego odpowiednią ilość błonnika wystarczy na dłużej. Uczucie głodu pojawi się później. W dodatku błonnik absorbuje wodę i pęcznieje, co oznacza, że łatwiej o poczucie pełnego żołądka.

Wchłanianie wody ma również korzystny wpływ na produkcję śliny – włókno pokarmowe stymuluje organizm do bardziej intensywnej pracy w tym zakresie. Zwiększa się również wydzielanie soków pokarmowych.

Pozytywną rolą błonnika jest też ochrona przed wahaniami cukru we krwi. Gdy zjesz pokarm bogaty w glukozę, a błonnika w Twoim organizmie znajduje się za mało, mogą pojawić się znaczne wahania cukru we krwi. Jak rolę odgrywa błonnik? Spowalnia wchłanianie cukru, dzięki czemu możliwe jest utrzymanie stabilnego poziomu i uniknięcie skoków poziomu glukozy.

Ważną odpowiedzią na pytanie o to czym jest błonnik jest także zdolność włókna pokarmowego do wchłaniania różnych szkodliwych elementów przyswajanych wraz z pożywieniem. Mowa np. o metalach ciężkich i metabolitach. Absorbowane są także triglicerydy i cholesterol, co oznacza, że błonnik pomaga zadbać o układ krwionośny i zmniejszyć ryzyko rozwoju miażdżycy.

Do listy zalet trzeba dołożyć także to, że błonnik stanowi pożywkę dla dobrych bakterii żyjących w jelitach. Dlaczego dobrych? Ponieważ pomagają on w rozkładaniu wielu substancji na prostsze związki, umożliwiając skuteczne trawienie.

Źródła błonnika

Ustaliliśmy już czym jest błonnik, w takim razie zastanówmy się jeszcze, gdzie można go znaleźć? Najbogatszym źródłem błonnika są warzywa, produkty zbożowe oraz owoce. Warto sięgnąć przede wszystkim po rośliny strączkowe, takie jak fasola czy soja. W diecie powinny znaleźć się też otręby pszenicy, kukurydzy i jęczmienia, kalafior, brokuły, marchew, brukselka oraz pieczywo pełnoziarniste. Dorosły człowiek powinien spożywać około 25-40 gram błonnika na dobę.

Świat jest pięknym miejscem – o „Amelii” Katarzyny Michalak

0

Każdy z nas ma marzenia, ale nie wszyscy mamy w sobie na tyle odwagi, by zacząć je realizować. Dlaczego tak się dzieje? Wpływ na taki stan rzeczy ma wiele czynników, aczkolwiek najczęściej odpowiedzialne są za to ograniczenia, które sami na siebie nakładamy. A co by było, gdybyśmy się ich pozbyli?

Dlaczego sięgnęłam po książkę Katarzyny Michalak „Amelia”?

Wielbicielką prozy Katarzyny Michalak jestem od wielu już lat. Bardzo podoba mi się styl autorki i jej niesamowita umiejętność ubierania zwykłych rzeczy w niezwykłe słowa. Z kart jej książek bije ciepło i wspaniała atmosfera, niosą one pozytywny przekaz. To literatura kobieca z najwyższej półki – chociaż przyznaję, iż strasznie nie lubię tego określenia. Generalnie w ogóle nie przepadam za przypinaniem książkom etykiet – według mnie dzielą się na godne uwagi i te niekoniecznie warte zainteresowania. Powieści autorstwa pani Katarzyny zdecydowanie zaliczam do tej pierwszej kategorii, dlatego też informacja o ukazaniu się „Amelii” bardzo mnie ucieszyła i z nieukrywaną radością sięgnęłam po tę powieść.

Kim jest autorka książki Katarzyna Michalak?

Katarzyna Michalak ur. się w 1969 r. w Warszawie. Z wykształcenia jest lekarzem weterynarii, a z zamiłowania pisarką. Zadebiutowała powieścią zatytułowaną „Poczekajka”, która na rynku ukazała się w 2008 r., a rok później doczekała się kontynuacji w postaci „Zachcianka”. Literacki dorobek autorki jest bardzo bogaty. Jej twórczość była wielokrotnie wyróżniana i nagradzana, np. tytułami „Najlepszej książki na wiosnę 2013” i „Najlepszej książki roku 2013” w kategorii „Książka pełna emocji” dla powieści „Sklepik z Niespodzianką. Lidka” w plebiscycie organizowanym przez portal granice.pl. Wiele pozycji sygnowanych nazwiskiem Katarzyny Michalak osiągnęło status bestsellerów.

O fabule książki „Amelia” słów kilka

Główną bohaterkę poznaliśmy już w „Kawiarence pod Różą” – jeśli ktoś nie czytał, serdecznie polecam. Zwłaszcza, że „Amelia” to ciąg dalszy. Amelia wskutek przykrego zdarzenia traci pamięć. Nie jest w stanie przypomnieć sobie niczego, co wydarzyło się wcześniej – nie wie czy ma rodzinę, skąd pochodzi i czy w ogóle jej imię jest prawdziwe. Trafia do niewielkiego miasteczka o bardzo pięknej nazwie Zabajka. W kurtce znajduje list napisany przez tajemniczego mężczyznę – niejakiego T. Dzięki niemu Amelia staje się właścicielką mieszkania w urokliwej kamieniczce, a jak by tego było mało, dostaje także pieniądze. Podejmuje decyzję o tym, iż ów nieoczekiwany podarunek finansowy wykorzysta na zrealizowanie marzeń – swoich oraz przychylnych jej osób.

Jak to jednak w życiu bywa, nie wszystko jest piękne i wspaniałe, na jakie wygląda. T. – czyli Tomasz – okazuje się natrętnym stalkerem, który wcale nie miał zamiaru podarować mieszkania bohaterce. Sprawy zaczynają się mocno komplikować, ale paradoksalnie właśnie wtedy Amelia zaczyna powoli odzyskiwać pamięć. Co z tego wyniknie? Tego rzecz jasna Wam nie zdradzę. Dodam jedynie, że z pomocą przychodzą bohaterce nowe przyjaciółki – Tosia, Ksenia i Marylka, które same w życiu sporo przeszły. Jak się skończy ta opowieść? Nie pozostaje Wam nic innego, jak przeczytać książkę.

Moja opinia na temat książki „Amelia” Katarzyny Michalak

Z powyższego opisu fabuły mogłoby wynikać, iż „Amelia” to smutna powieść. Pragnę Was uprzedzić, iż wcale taka nie jest. Po skończeniu lektury czułam się naładowana pozytywną energią – to naprawdę fantastyczne uczucie, kiedy masz świadomość tego, że zależy od ciebie więcej niż ci się wydaje. I że masz moc przekuwania własnych pragnień w rzeczywistość – musisz się jedynie trochę postarać, wykazać się dobrymi chęciami i najzwyczajniej w świecie uwierzyć w to, że potrafisz. Rozmaite przeciwności, jakie przynosi los, są nieodłączną częścią naszego życia, więc zamiast traktować je w kategoriach porażek, powinniśmy się nauczyć wyciągać z nich konstruktywne wnioski. Często nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że potrzebujemy niewiele, by uszczęśliwić siebie i bliskie nam osoby.

Katarzyna Michalak posługuje się lekkim i pełnym poczucia humoru językiem, dzięki czemu „Amelię” czyta się bardzo szybko. Ogromnym atutem powieści są znakomicie sportretowane postacie oraz to, że lektura wzbudza mnóstwo emocji. Nie raz i nie dwa wzruszenie ścisnęło mnie za gardło. W zasadzie jedyną rzeczą, do której mogłabym się przyczepić jest to, że chwilami książka stawała się przewidywalna – ale daję słowo, iż jest to niewielki mankament, który kompletnie nie przeszkadza w delektowaniu się treścią.

Czy warto kupić książkę „Amelia”?

„Amelia” to piękna, pozytywna historia, która dostarczy Wam niezapomnianych wrażeń. Uwrażliwia czytelnika na pewne sprawy – ot chociażby takie, by otaczającej nas rzeczywistości starać się zawsze szukać dobrych stron. Wydaje mi się, że na co dzień zbyt rzadko doceniamy rzeczy pozornie drobne i niewiele znaczące, dlatego też mamy skłonności do popadania w smutek. Życie przynosi nam sporo wspaniałych okazji, ale nie zawsze chcemy je dostrzegać i wykorzystywać. Tymczasem warto zachować otwarty umysł i być wdzięcznym, celebrując małe radości dnia codziennego. Taka postawa przybliża nas do tego, czego wszyscy najbardziej pragniemy, a mianowicie do stania się szczęśliwymi ludźmi.

ZOBACZ TEŻ